czwartek, 22 sierpnia 2013

Marcus wszedł do galerii za Martą. Bardzo cieszył się ze spotkania, ale nie miał zbyt dużo kasy, i wstydził się o tym powiedzieć. Nie chciał wyjść na typowego faceta z serii "każdy płaci za siebie", więc postanowił, że kupi kawę Marcie, a sam nie będzie pił. Tak, to wydawałoby się być znakomitym pomysłem, gdyby nie to, że Marta nagle powiedziała:
-Marcus, ja wiem, że nie masz kasy. Nie będziesz za mnie płacił. Mam kartę kredytową i użyję jej by zapłacić za siebie i za Ciebie również. I nie chcę słyszeć odmowy, bo sobie pójdę. Okay?
-Ale Marta..... To nie fair.. Dobrze, zapłać za siebie, ale pozwól mi zapłacić za mmoją kawę.  Proszę.
-Nie. A teraz powiedz mi, jakiej kawy się napijesz. Ja biorę Frappucino. Chyba waniliowe.. Na co masz ochotę?
-Zwykłą kawę z mlekiem proszę... Oddam Ci pieniądze.
-Tylko spróbujesz. Wtedy już więcej mnie nie zobaczysz. Przysięgam.
-No... To nie fair.. Szantażujesz mnie..
-Życie nie jest fair, Marcusie. A tak wgl.. Jesteś obcokrajowcem?
-Ah, pewnie pytasz ze względu na imię.. No więc, jestem Irlandczykiem.. Mój ojciec był Irlandczykiem a matka Polką. Poznali się w Niemczech. Pokręcona rodzinka, co?
-Troszkę. Ale to fajnie, że jesteś taki.. no cóż.. inny. I masz strasznie jasną cerę. I ciemne włosy. Naturalne?
-Niestety nie. Ojciec to blondyn, matka była ruda. Ja też naturalnie jestem blondynem. Ale nie wyglądam zbyt ciekawie w tym kolorze, więc farbuję na czarno. W bidulu i tak wiedzą o mnie tak dużo, że są pewni że to mój naturalny kolor. Nie lubię ich tam.. Ale jeszcze tylko rok i stamtąd spierdalam....
-A czemu trafiłeś do bidu.. Domu dziecka?
-Matka zmarła a ojciec wyemigrował do Irlandii do kochanki a mnie zostawił  w pustym mieszkaniu. Sąsiadka usłyszała płacz i wezwała policję. Chciała mnie adoptować, ale nie miała warunków. Ciotka powiedziała, że mnie nie chce w swoim domu więc mam zostać w bidulu.. Oficjalna wersja jest taka, że rodzice oboje nie żyją.. No cóż.. Dobra, chodź na tą kawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz